Jak radzisz sobie z bezsilnością?
Chcąc poradzić sobie z „gorszym nastrojem”, uczuciami bezsilności, irytacji, złości nauczyliśmy się je tłumić – znosić „przeciwności życia” odwracaniem uwagi od nich, wypieraniem (”nie chcę na to patrzyć”, „kiedyś się tym zajmę”), przenoszeniem na inne obszary – widzimy niedoskonałości w innych, wszystko nam w nich przeszkadza, chcemy to zmieniać lub chociaż kontrolować, pragniemy, żeby było inaczej. Chcemy zawsze „coś zrobić” z całą energią reakcji na otoczenie – świat, na który patrzymy.
Chcąc poradzić sobie z „gorszym nastrojem” walczymy (jak to zwykliśmy mówić 🙂 Zmagamy się i ”odpoczywamy” (uciekamy) wspierając naszą walkę powszechnie stosowanymi protezami lepszego samopoczucia – używki, leki, zakupy, netflix, gry, sport, praca, randki, kasyno… właściwie to może być wszystko…włącznie z zapalaniem kadzidełek, pozytywnymi afirmacjami, medytacją (!) Jako, że jest to tylko proteza, stan będący tylko substytutem dobrego samopoczucia, iluzja wytwarzana emocjonalnie pragnieniem przez nas samych to, kiedy przestajemy się tym podpierać, cały ”gorszy nastrój” wraca. A wraca dlatego, że nie zajęliśmy się przyczyną, tylko uciekaliśmy od niej, zwykle nawet nie wiedząc od czego tak naprawdę…
Chcąc poradzić sobie z „gorszym nastrojem” cierpimy. Łzy są dowodem wyczerpywania się siły/ energii wkładanej w tłumienie, wypieranie, przenoszenie, projekcje, walkę i liczne, nałogowe często ucieczki w „coś”
Nakładanie na ”gorszy nastrój” radosnej lub jakiejkolwiek innej maski nie działa – z czasem maska uwiera coraz bardziej. Stosowanie afirmacji, pozytywne nastawianie się i wiele innych technik często również zawodzi, po prostu nie działa – ból bezsilności jest nadal tłumiony.
Dlaczego to nie działa?
Nic nie działa, dopóki nie przyjrzymy się temu co głęboko cały czas tłumimy, dopóki nie uwolnimy prawdziwej przyczyny naszego stanu.
Wiemy, że przyglądanie się temu oznacza konfrontację z wszystkim, co tam upchnęliśmy. A upychaliśmy często latami, codziennie. Więc może lepiej nie przyglądać się temu. Lepszy znany ból, bo w końcu już się do niego przyzwyczailiśmy niż nieznane konsekwencje „spotkania z prawdą o sobie”. Już myśl o tym, co może nas spotkać uruchamia reakcje obronną – lęk. Włazimy na linę balansując między ochotą do zakończenia cierpienia, a lękiem przed jeszcze większym cierpieniem – postrzeganym jako niemożliwa do zapłacenia cena za zakończenie cierpienia. Oto natura konfliktu wewnętrznego.
Dr David R. Hawkins w swoich książkach pisze, że to, co utrzymujemy w umyśle dąży do manifestacji, kiedy tylko warunki lokalne są sprzyjające (”Siła czy moc” wyd. Virgo, 2016). Obserwujemy wówczas swój konflikt w tym, co nas „spotyka” – widzimy go w naszych relacjach z najbliższymi i całym otoczeniem, w drobnych niezgodach z czymś lub kimś lub długoletnich sporach. Spostrzegamy niesprawiedliwość, złe, krzywdzące nas zachowania, niedoskonałość innych itd.
Pojawia się opór przed takim stanem rzeczy, pragnienie żeby to zmienić i złość, że jest tak, a nie inaczej.
Pojawia się silna potrzeba, żeby to jakoś wytłumaczyć więc często dumnie obwiniamy innych za to, że tak jest w naszym świecie („on nie rozumie”, ”to wszystko przez nią”, ”gdyby nie to…”)
Pojawia się silna potrzeba, gorące pragnienie żeby ten świat zmienić na inny.
Nie da się go zmienić, ale co tam, napieramy na ścianę naszej rzeczywistości wyczerpując całą siłę – życiową energię. Codziennie walczymy z wiatrakami, nie dostrzegając że zmagamy się z projekcją własnego stanu emocjonalnego – wytworem, skutkiem naszych myśli, słów, reakcji i działań. Potem czujemy się zmęczeni, wyczerpani, bezsilni, bez energii. Pogarsza się często nasze zdrowie. A jakże – przecież zdrowy duch, ma zdrowe ciało 🙂
Konfrontacja z prawdziwą przyczyną, odważne spojrzenie na to, co latami było stłumione, ”zamiecione pod dywan” może przynieść ostatecznie wyzwolenie. Prawda może mocniej zaboleć niż rutyna codziennego tłumionego bólu, może przez chwilę będzie trudno ale ostatecznie nastąpić może uwolnienie od stanu przewlekłego cierpienia i dewastacji pozostałej energii życiowej, zużywanej dotychczas na powstrzymywanie tego, co w nas prawdziwe i piękne…
Dopiero kiedy przyjrzysz się temu co czujesz, kiedy zdobędziesz się na odwagę, żeby zauważyć i nazwać emocje, które są nawykowo tłumione i których używasz automatycznie do obsługi „sytuacji trudnych” w życiu, wówczas uruchomisz moc, która pozwoli przekroczyć bezsilność.
W kolejnych krokach dalsze wyzwania polegają na akceptacji, zgodzie na to, co czujesz czyli zaprzestaniu tłumienia. Dopiero coraz bardziej świadome doświadczanie emocji pozwoli wykonać kolejny krok – uwolnienie się od relacji z nimi – zaprzestanie identyfikacji z ich energią, odklejenie się od uznawania ich za własne – w ten sposób je deenergetyzujemy – osłabiamy ich wpływ na nasze myśli i działania (reakcje). Im bardziej jesteśmy uważni, im dłużej praktykujemy obserwację i uwalnianie się od relacji emocjonalnej tym skuteczniej ubezsilniamy negatywność, która przesłaniała dotychczas nasze prawdziwe radosne, szczęśliwe, naturalnie spokojne, zrelaksowane oblicze Ja.
Większość ludzi potrzebuje coraz większych kryzysów, aby przyznać się przed sobą do oporu i trzymania się awersji do odkrywania prawdy na swój temat.
Co można zrobić od razu?
Kiedy zaczynasz czuć bezsilność stosuj prewencję emocjonalną zamiast czekania na kryzys. Zamiast negatywnych reakcji wobec najbliższych lub ciągłego tłumienia przykrych stanów emocjonalnych, zacznij praktykować technikę uwalniania emocji według zaleceń Davida R. Hawkinsa (”Technika uwalniania” wyd. Virgo, 2015)
Technika uwalniania przynosi ulgę. Codzienna zdyscyplinowana praktyka bardzo szybko przywraca równowagę w życiu – coraz wyraźniej zaczniesz dostrzegać swoje automatyczne reakcje, rozpoznasz emocje, poczujesz się lepiej, z czasem pojawi się spokój, radość i szczęście. Ich źródło jest w Tobie cały czas. Oddziela się od tego źródła nawykowo wybierana negatywność – emocje, które Ci nie służą – a do których jesteś przyzwyczajona/y od wczesnych lat.
Jeśli odczuwasz teraz bezsilność, skup się na niej i zaakceptuj stan w jakim jesteś.
Wyobraź sobie, że możesz dokonać takiego wyboru – zgody na to jak teraz jest.
Kiedy już poczujesz, że możesz wyrazić zgodę, powiedzieć bezsilności ”ok” , zrób to – powiedz swojej bezsilności, powiedz do stanu, w którym się teraz znajdujesz: ”ok”, i powtórz kilka razy do siebie: ”tak jak jest, jest ok, akceptuję, w porządku, ok”.
Na teraz wystarczy. Wróć jednak do tego ćwiczenia rano, kiedy wstaniesz i wieczorem przed pójściem spać, potem w każdej chwili dnia, kiedy poczujesz bezsilność. Trenuj tą prostą akceptację. To Twój wybór czy zdecydujesz się powiedzieć ok, tak samo jak to, czy zdecydujesz się praktykować mówienie tego sobie. Możesz wybrać, że nie będziesz powtarzać ”ok dla bezsilności”, możesz wybrać, utwierdzanie się w niej. To Twój wybór.
Masz wolną rękę w tej sprawie 🙂
Co wybierasz?
Kiedy wybierzesz regularne ”ok” dla swojej bezsilności, ona przestanie być częścią Twojego doświadczenia. Dotychczasowa awersja, brak zgody na ten stan były jego paliwem. Teraz kiedy zamiast awersji i oporu wybierasz zgodę i akceptację – decydujesz, że wszystko co mieściło się w odczuwanej przez Ciebie bezsilności może już odejść.
I teraz też tak zdecyduj. Bezsilność może odejść, nie będzie Ci już do niczego potrzebna 🙂
A kiedy przekroczysz już bezsilność, poczujesz, że możesz o tym czy ona jest decydować – będzie czas na kolejny krok – decyzję jak się teraz czujesz.
A jak chcesz się czuć?